Dlaczego taka Kalwaria?
(refleksje projektanta Władysława Fijałkowskiego)
Zwiedzający znajomi często zadają mi pytanie, dlaczego nasza Kalwaria tak właśnie wygląda, czy nie można było tego zrobić inaczej, ładniej, lepiej?
Postaram się to wyjaśnić, snując pokrótce historię powstania Kalwarii i mój w niej udział. Byłem chyba jedną z pierwszych osób, której Ksiądz Proboszcz zwierzył się z pomysłu zbudowania Kalwarii. Od razu zgłosiłem gotowość pomocy w tym niezwykłym przedsięwzięciu. Według pierwszego pomysłu Księdza Proboszcza poszczególne stacje Kalwarii miały być zrobione z dużych, pojedynczych kamieni z wykutymi numerami, położonych w określonych miejscach i przyozdobionych zielenią. Jednak widziałem, że był otwarty także na inne propozycje. Zbierał wiadomości i przeglądał zdjęcia różnych kalwarii, w szczególności tych kamiennych.
Uważałem wtedy, że potrzebna jest gotowa koncepcja kształtu całej Kalwarii (wygląd poszczególnych stacji, dokładne ich rozmieszczenie, komunikacja, zieleń), którą później należy kompleksowo realizować. Jednakże z chwilą ogłoszenia pomysłu wydarzenia zaczęły toczyć się niemal lawinowo. Natychmiast znaleźli się chętni do budowy pierwszych stacji. Mało tego – przyszli z już gotowymi makietami. Czy można było im powiedzieć: poczekajcie!? Przeznaczali na to swój czas i pieniądze. Czy można było ostudzić ich zapał? Z perspektywy czasu – widzę, że nie!
Ale ten początkowy żywioł, niestety, miał i swoje ujemne skutki. Dla przykładu – jedną ze stacji usytuowano tak, że zajęła ona połowę placu, na którym miały stanąć jeszcze trzy stacje. W tym czasie były już także przygotowane inne propozycje, z których Ksiądz Proboszcz mógł ewentualnie skorzystać… Włączyłem się w budowę, zdając sobie sprawę, że tego, co już rozpoczęte, nie można będzie zmienić. Pomyślałem sobie wtedy – a może właśnie tak ma być? Przecież w pluralizmie siła! A poza tym – do tego, co już jest robione, można dopasować jakiś wspólny mianownik. Każdy z obiektów – poza jednakowym budulcem – kamieniem polnym miał posiadać drewniany krzyż i granitową płytę na napis.
Postanowiłem nie wzorować się na żadnych stacjach z innych kamiennych kalwarii. Wtedy też ukształtowała się moja ogólna wizja przyszłej Drogi Krzyżowej. Od tej pory w porozumieniu z fundatorami miałem projektować poszczególne stacje oraz sukcesywnie sporządzać plan zagospodarowania terenu między nimi. Nie było to łatwym zadaniem – szczególnie, że sam niejako stwarzałem sobie dodatkowe trudności. Przed wykonaniem projektu stacji przedstawiałem po kilka różnych szkiców do akceptacji fundatora – ulegając niejednokrotnie jego sugestiom co do pewnych zmian. Przecież chciałem, żeby i część jego duszy istniała w tym przedsięwzięciu. Stąd też należy podkreślić, że symbolika każdej stacji oprócz treści ogólnych, jakie ze sobą niesie, związana jest bezpośrednio z fundatorami i naszą lokalną społecznością.
Znajomi często pytają dlaczego taki kształt stacji, a nie inny – może ładniejszy? One nie mają być „ładne” – one mają skłaniać do zadumy, przeżywania, refleksji, mają symbolizować poszczególne etapy Męki Pańskiej. Oczywistym jest, że musiałem brać pod uwagę techniczne możliwości wykonania projektu i od tego uzależniać kształt plastyczny obiektów. Nietrudno było zauważyć, że najbardziej zgodnie z projektem można było realizować kształty architektoniczne (co nie znaczy proste), natomiast bardziej finezyjne nastręczały tak wiele trudności, że w rezultacie zniechęcało to wykonawców i po swojemu starali się rzecz uprościć. Nie dziwię się temu, ale też nie mogłem tego sam nie przeżywać. W tym względzie to także i moja osobista „droga krzyżowa”.
Nade wszystko muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla pracy mistrza kamieniarskiego Michała Leszczyńskiego czy majstra Mariana Sobolewskiego oraz ich pomocników, widząc jak z sercem i pełnym zaangażowaniem realizowali projekty. Dlatego też stacje – zgodnie z moimi przemyśleniami, z sugestiami fundatorów, możliwościami technicznymi i zakładaną różnorodnością – są większe lub mniejsze, bardziej lub mniej skomplikowane, przestrzenne lub architektonicznie bardziej płaskie.
Innym faktem stwarzającym różne problemy jest bardzo mały teren, na którym powstaje Szczecinecka Kalwaria. Praktycznie ogranicza się on do powierzchni okalającej bryłę kościoła i po odjęciu istniejących już dróg dojazdowych i chodników – wynosi zaledwie ok. 0,4 ha. Stąd też same stacje często oddalone są od siebie tylko o około 10 m! To prawdziwa miniaturowa Kalwaria! Właśnie ta bliskość poszczególnych stacji powodowała trudności w ich prawidłowym odbiorze estetycznym i duchowym. Zaradziłem temu przyjmując koncepcję totalnego morza zieleni i skał (które oddzielałyby stacje od siebie) a także, kształtując ciągi komunikacyjne w ten sposób, że stojąc przy jednej stacji – nie widzimy drugiej. W chwili obecnej założenie to realizowane jest od południowej strony kościoła, a w przyszłości – myślę, że obejmie inne części Kalwarii.
Przewidzianych jest jeszcze wiele obiektów towarzyszących – w większości są to stacje patronów. Wśród nich największy obiekt, myślę, że dodatkowo – duża atrakcja dla zwiedzających – grota św. Rozalii, której to grocie przy projektowaniu poświeciłem chyba najwięcej czasu i – jak powiedział Ksiądz Proboszcz – jest moim „oczkiem w głowie”.
Niemałą atrakcją będzie także miniatura Ostrej Bramy, powstająca dzięki ogromnemu zaangażowaniu p. Stanisława Jachiewicza.
W całej kalwarii istnieje obecnie (skończonych, w budowie lub w projektach) 20 większych obiektów, z czego sam zaprojektowałem 15. (Pozostałe w większości w różnych stadiach budowy były ze mną konsultowane.) Dodatkowo wykonałem wyżej wspomniany plan zagospodarowania terenu. Po ukończeniu pewnego etapu planuję też dokonanie różnych korekt poprawiających ogólną estetykę. Jestem pewien, że w przyszłości Szczecinecka Kalwaria – dzięki dużemu zróżnicowaniu ukształtowania terenu, różnorodnym formom plastycznym obiektów – będzie wyglądać bardzo oryginalnie i ciekawie. Mam nadzieję, że dodatkowo zachęci to do jej zwiedzania, przyciągając licznych turystów, a może i pielgrzymów.
Szczecinek, 20 VI 2001 r.